Z życia wzięte

Nieporozumienie

Zdjęcie pochodzi jeszcze z lutego i obchodów Chińskiego Nowego Roku- inny styl dla każdego znaku zodiaku.

Ostatnio zafundowałam mojemu niewinnemu facetowi istny rollercoaster emocjonalny. Nie było to w żadnej mierze zamierzone, ot po prostu delikwent miał pecha.

Po pierwsze jestem typową babą, która ma tysiące szmatek w swojej szafie. Serio, jeśli chodzi o ilość ciuchów, to nie ma już dla mnie nadziei na poprawę. Może to dlatego, że jestem jedynaczką, może to dlatego, że mama zawsze zachęcała mnie do kupowania tysięcy rzeczy? Nie wiem, ale podejrzewam, że jest to rodzinne, bo ostatnio kochana mama pokazywała mi przez telefon swoje najnowsze łupy ze sklepu i zauważyłam na naszej rozmowie video, że wyciąga je z mojej szafy, a nie ze swojej. Otóż w jej szafie skończyło się już miejsce, dlatego zagnieździła się w mojej! Od kiedy tylko pamiętam moje ciuchy zawsze były i w szafie (na obecny letnio-wiosenny sezon), i jeszcze w worze (na nadchodzący ziomowo-jesienny sezon). Nie inaczej jest w Australii, gdzie połowa ciuchów żyje w walizce w garażu, a druga połowa żyje w szafie. Kwiecień jest w Australii już chłodny, przynajmniej w naszym mieście, więc czas było przerzucić letnią kolekcję do garażu, a zimową wyciągnąć na światło dzienne i ułożyć w szafie. Tak też zrobiłam z samego rana, a jako że mój facet śpi dłużej niż ja, miałam nadzieję, że zdążę zanim się obudzi. Plan się oczywiście nie powiódł, facet wstał i zastał mnie siedzącą i rolującą spódnice wśród stert ciuchów po mojej lewej, i po prawej, i w szafie, i na krześle, i w walizce. Myślę, że biedaczek dostał traumy, bo tylko stęknął coś pomiędzy ,,znowu?” a ,,o nie!” i ukrył się w łazience póki nie sprzątnęłam tego chaosu.

Reszta dnia upłynęła nam na niczym, a mój facet próbował mnie zachęcić do tego, żeby pozbyć się paru rzeczy z szafy, bo ,,na pewno wszystkiego nie noszę”, a on nie chce, żeby sterta ciuchów zaatakowała go, wylatując kiedyś z szafy. Nie zdążyliśmy się o to pokłócić, bo przerwał nam kurier, do którego trzeba było zejść na dół i odebrać co tam przyniósł. Mój facet wrócił z tego spotkania jakiś odmieniony, rozpromieniony, ściskając mały pakunek. Znacie może tę historyjkę, że nie należy pytać kobiety, ile wydała na ciuchy, a faceta, ile wydał na swoje hobby (komputer, auto, czy inne gadżety)? Myślałam, że sam kupił kolejną rzecz do kompa, kartę, wiatrak czy inne ustrojstwo i teraz mu głupio, że naskoczył na mnie i moje ciuchy. Ale nie pasowało to do jego słów ,,skarbie, może nawet i kupię ci tę kolejną sukienkę, bo chyba cię kocham, bo widzisz- nie wiedziałem, że kręcą cię takie rzeczy, bo nigdy nie mówiłaś! Dlaczego nigdy nie mówiłaś?” Dopiero kiedy otrząsnęłam się z marzeń o tym, jakiego koloru ma być ta nowa sukienka, zauważyłam, że facet wyciąga do mnie ten pakunek i wymownie na niego patrzy. Pakunek był o dziwo zaadresowany do mnie i miał wielki napis ”Bolesne przyjemności” na opakowaniu (Painful pleasures dla ogarniających angielski). Cóż, zostawmy rozważania dotyczące tego, że facet wybacza mi i kocha bardziej za ewentualne upodobania seksualne, zostawmy też rozważania tego, czy takie upodobania są ok czy nie. Najważniejsze jest to, że facet absolutnie chciał się dowiedzieć, co ukrywa się w tej paczce, więc niestety musiałam ją przy nim otworzyć. I tu nastąpił emocjonalny zjazd mojego faceta: nigdy nie widziałam tak zaskoczonego, potem zdziwionego, a potem wściekle ganiającego mnie wokół stołu mojego faceta, który zobaczywszy moje świeżo kupione kolczyki do pępka w paczce ”Bolesne przyjemności”, zaczął obiecywać, że zamknie mnie w szafie z tymi ciuchami aż przestanę kupować nowe duperele. Najgorsze jest to, że w środę przyjeżdża paczka ze sportowymi ciuchami, które zamówiłam na rurkowe i kółkowe tańce. Chyba przekieruję ją na adres pracy i przyniosę do domu, jak facet będzie poza domem, w przeciwnym razie podejrzewam, że wylecę przez balkon razem z tymi ciuchami : ) Miłego weekendu!

33 myśli w temacie “Nieporozumienie

  1. nie trafiłem…
    już tłumaczę, o co chodzi:
    pod koniec czytania Twojego tekstu zrobiłem sobie przerwę, trochę nieplanowaną, po prostu kota musiałem wpuścić do domu, bo rościł to techniką niemożebnego darcia dzioba… po trodze jednak spróbowałem wytypować, co tak naprawdę mogło być w paczce… gadżet erosomański rzecz jasna odpadał, bo w tekście nie byłoby żadnej jazdy… wytypowałem coś kulinarnego: zestaw przypraw opartych na bazie różnych gatunkow chili… kiedyś widziałem coś takiego w Amsterdamie, tylko nazywało się inaczej: „worldwide chilli peppers”, dziwny projekt zresztą, bardziej upominkowy, niż pragmatyczny do kuchni… kilka wypasionych flakoników, w każdym po kilka wysuszonych strączków chilli, do każdego dołączona ulotka z mapką, gdzie to rośnie… podejrzewam, że opakowanie miało większy udział w cenie, niż sama zawartość, która ta cena wcale taka niska nie była…
    więc jak wróciłem do lektury, to wyszło na to właśnie, że nie trafiłem… kolczyki w ogóle mi nie przyszły do głowy, bo piercing nie kojarzy mi się zbytnio z bólem, aczkolwiek wiem, że czasem może zaboleć…

    ale to nie koniec, wróćmy do wspomnianych ero-gadzetów… co powiesz na piekący(!) lubrykant?… kiedyś komuś się taki trafił… bynajmniej nie był to produkt targetowany do lubiących sado-maso, tylko taki zwykły, common… wrzasku było co niemiara, a potem myślówa, jak to się mogło stać?… błąd w recepturze wyrobu, sabotaż terrorystyczny, czy też alergiczna reakcja osobnicza?…
    p.jzns 🙂

    Polubienie

    1. Z takim zestawe chilli to nawet fajna sprawa (jakbym zamówiła chilli, to pewnie byłoby mi wybaczone: ) ). U nas można kupić podobne coś, ale jest to zestaw sosów- ostatnio ktoś kupił to na losowanie na Boże Narodzenie (można podkradać sobie prezenty podczas tego losowania) i wszyscy bili się o ten zestaw sosów (w pracy 70% to Hindusi- ostre curry to ich miłość).
      Piekący lubrykant to chyba nie moja pasja. Podejrzewam, że może ktoś miał porpostu alergię. Kiedyśposmarowałam tak mojego spieczonego słońcem faceta, moim ulubionym kremem nawilżającym, po czym trzeba było w te pędy zmywać, bo piekło- do tej pory nie odkryliśmy dlaczego. Może to samo stało się z tym lubrykantem- pytanie czy zapiekło obie osoby, czy tylko jedną?

      Polubienie

      1. raczej jedną, druga nie zdążyła wejść w tak wystarczający kontakt z tą tajemniczą substancją, aby poczuć ten sam efekt, aczkolwiek po wnikliwszym badaniu potwierdzała, że coś jest nie tak, nie wiadomo jednak do końca, czy szczerze, czy to była tylko taka solidarność w bólu 🙂
        tak, czy owak wszelkie takie fabryczne wynalazki /nie tylko tej firmy/ zostały objęte zakazem używania i owych dwoje ludzi przeszło na sprawdzone, domowe sposoby, cokolwiek by to nie znaczyło…

        tak naprawdę, to ja nie wiem, czy większość Polaków, czy też innych Białasów zauważyłaby subtelne różnice pomiędzy poszczególnymi gatunkami chilli, jakby nie było kapsaicyna boli tak samo w każdym wypadku, niezależnie od dodatków smakowych, tak trochę w stylu „wódka to wódka, tak samo kręci i poniewiera, niezależnie od rodzaju”…
        z sosami to już może prędzej, bo są to bardziej złożone kompozycje, ale też nie do końca, bo dla wielu nadal dominuje tylko, że „pali” i po dyskusji…

        Polubienie

        1. Myślę, że biali cierpieliby równo po każdym chilli- nasza kuchnia jest bardzo pozbawiona smaków w porównaniu do innych. Nie docenilibyśmy tych papryczek.
          W Sydney mamy mnóstwo restauracji azjatyckich z palącymi mordę daniami- jak na razie najbardziej cierpiałam po malezyjskiej, ich zupa to jakiś płynny ogień. Najczęściej obsługa jest bardzo zaznajomiona z faktem, że biali nie radzą sobie z ostrymi potrawami, i nawet jeśli klient wygłasza chęć zjedzenia najostrzejszej wersji, to przynoszą mu coś stanowiącego mniejsze wyzwanie- dla jego dobra. Chociaż nie zawsze rozgraniczanie po kolorze skóry się zgadza- mam koleżankę Marokankę, dziwnie jasną jak na swoje pochodzenie, bo Żydówkę, i zawsze prosi o wersję najostrzejszą, po czym po pierwszych kęsach kłóci się z kelnerami, że przynieśli za słabe : ) Nie wiem, co ta kobieta ma w żołądku- ja bym dostała ostrej niestrawności…

          Polubienie

          1. ja swego czasu od nadmiaru chili dorobiłem się wrzodu na dwunastnicy, tudzież od mocnej kawy na czczo do kompletu… w końcu to wyleczyłem /zaleczyłem?/, teraz chili używam bardzo niewiele, śladowo, a kawy nie piję (prawie) wcale… ale to było cenne doświadczenie, bo nauczyło mnie kontemplować smaki, których nie odczuwałem wtedy wcale, tylko sam ból dzioba /bardzo miły zresztą, paradoksalnie/ po wciąganym bez umiaru chili… zaś jako zamiennika używam czarnego pieprzu, czasem nawet sporo, to jest trochę inna bajka, coś takiego, jak piwo bezalkoholowe…

            Polubione przez 1 osoba

  2. Buahahaha! Zanim doszłaś do sedna, myślałam najpierw, że to pomyłka i to nie do was paczka. Potem stawiałam na leki na zaparcia. Nie pytaj…
    Obie z mamą rządzicie! 😂
    A tak w ogóle to… DZIWNE, DZIWNE, JAKIE TO DZIWNE!!! ŻE SIĘ U WAS JESIEŃ ZACZYNA!
    Ale faktycznie robi się chłodniej? Ale zimowe ciuchy to chyba nie takie jak tutaj, bo tam są jednak inne zimy… Czy nie?

    Polubienie

      1. Teraz aż jestem ciekawa, czy to by w ogóle pomogło. Czy zamkniętemu tak bardzo obrzydłyby ciuchy, że już by miał ich dosyć i był nimi przesycony, czy wręcz przeciwnie- zbzikowałby do reszty i to by było jedyne, co pozostałoby w jego umyśle ☺

        Polubienie

    1. Hym, leki na zaparcia oznaczyłabym jako,, luźna ulga ” czy coś 🤣
      Na razie jesień oznacza 18 stopni w dzień i 12 w nocy, w czerwco-lipcu będzie najgorzej czyli 5 w nocy i z 10-naście w dzień, więc zdecydowanie nie jest źle, słońce świeci przez większość zimnych miesięcy. Chociaż jak wyjedzie się w góry 2 godziny za Sydney, to czuć że jest takie przenikające człowieka zimno, brr, bez kurtki się tam nie przeżyje.
      Moja babcia nigdy nie ogarnia pór roku u nas, ostatnio nawet zapytała jaki jest u nas miesiąc- bo myślała, że tak jak pory roku, miesiące też są u nas na odwrót. To by chyba wywoływało więcej zamieszania niż sposób w jaki Amerykanie czytają datę jako miesiąc-dzień-rok 🤣

      Polubienie

      1. Heh, ale wcale się Babci nie dziwię! To naprawdę może zamieszać… Jak się do tego przyzwyczaiłaś? Do odwrotności pór roku?
        „Luźna ulga” 😂😂😂

        Polubienie

        1. W sumie jeszcze nie do końca się przyzwyczaiłam, bo kiedy robi się chłodniej, to nadal mam odruch myślenia, że zaraz Boże narodzenir i postanowienia noworoczne. Delikatnie łatwiej jest, kiedy mogę rozgraniczyć: ,, may-ciepło”, ale,, May- zimno”- używanie innego języka pomaga.

          Polubienie

  3. Pojąć nie mogę po co Wam, kobietom, tyle ciuchów!!! Nam nie potrzeba nawet połowy tego by przez całe życie jakoś wyglądać, a dla kobiet powinno się robić specjalne szafy, takie które mają nieograniczoną pojemność, czyli czarodziejskie 🙂 🙂

    Polubienie

    1. Też się zastanawiałam po co nam tyle ciuchów, i po części podchodzi to już pod jakieś zaburzenie, ale z drugiej strony: nosimy spódnice i sukienki, do tego potrzebujesz rajstop (cienkich na wiosnę, grubych na lato), trampek do tego nie ubierzesz, więc potzrebujesz do tej spódnicy innego rodzaju obuwia. Potem są pewne fasony bluzek, do których zwykły stanik ma za wysoko przyczepy ramiączek, więc trzeba kupić kolejny, z niżej przyczepionymi (który nie jest aż tak wygodny, by nosić go na codzień) albo stanik w ogóle bez ramiączek, bo bluzka ma odkryte plecy itd, itp. Więc wydaje mi się, że po części duża ilość ciuchów u kobiet wynika z tego, że dla kobiet stworzono więcej ,,rodzajów” ciuchów i nie wszystko ze wszystkim da się nosić, więc ta sieć zaczyna rosnąć do ogromnych rozmiarów.

      Polubione przez 1 osoba

  4. Od ponad 60 lat pasjonuje mnie możliwość tworzenia, kreowania i projektowania. Jest mi przy tym obojętne, czy robię to w kuchni, w warsztacie mechanicznym, w serwisie komputerowym, „w łóżku 😉 „, czy w napadzie grafomanii. Co do ciuchów to myślę, że byśmy się zgodzili, bo ja żadnego ciucha nie wyrzucam (czego żona nie może przeboleć) tylko go przerabiam zgodnie z modą, a teraz bardziej w zgodzie z przydatnością. Żona, podobnie jak Ty, kupuje niezliczone ilości ciuchów, ale na szczęście trzyma je tylko „do pierwszego włożenia, albo prania”, potem obdarza nimi swoje koleżanki. Czasem jej coś podbieram, gdy jest wykonane z atrakcyjnego materiału i przerabiam.

    Polubienie

    1. Czy ja wiem, czy to dobrze kupować tonę ciuchów, po czym bardzo szybko puszczać je w świat? Trochę też starata pieniędzy.
      Ale zgodzę się z przerabianiem- ja też wiecznie coś doszywam, przeszywam, zmieniam guziki, przyczepiam koronki, coś odpruwam i tak dalej. Nie wiem tylko jakim cudem mąż żonie może podebrać ciucha i przerabiać- to w ogóle rozmiarowo pasuje czy ta przerobiona rzecz trafia z powrotem do szafy żony, póki jej się nie znudzi?

      Polubienie

      1. W tym „przerabianiu” ciucha chodzi głównie o rodzaj materiału, bo przeważnie jest on dobrej jakości niedostępnej na rynku. Zapomniałem dodać, że w latach 70′ jako fotograf w domu mody zainteresowałem się projektowaniem. A np.: z nogawek spodni daje się sklecić dopasowane do figury plecy i przody kurtki. Ja w ogóle mam kłopot (kulturystyka) ze znalezieniem ciucha w standardowym rozmiarze, bo albo jest za duży w pasie, albo pęka w klatce i w ramionach.

        Polubienie

        1. Hym, faktycznie bardzo wszechstornne zainteresowania.
          Kiedyś widziałam jak z damskich legginsów robili bluzki z dekoltem/ odsłoniętymi plecami- aż dziwne, że to pasowało po przecięciu na górę sylwetki, choć było uszyte na dół sylwetki.
          Z tymi problemami w szukaniu dobrego rozmiaru to rozumiem- mój tato ma tak samo- w przymierzalniach siedzi dłużej niż ja, bo jest zbyt,, niestandardowy”.

          Polubienie

  5. Mam wiadomość dla faceta….niech się z tym jak najszybciej pogodzi, ucieczki bowiem od zamiłowania pań do wypełniania szafy niestety nie ma…może kup mu coś po jego linii co odwróci jego uwagę. 😂😂😂

    Polubione przez 1 osoba

  6. Ja bym nie mogła jakoś połączyć miesięcy, które w Polsce kojarzą się z ciepłem z porami roku w Australii, no nie ma mowy 😂 Przed narodzinami naszej M. kupiliśmy sobie z Mężem giga szafę, która z łatwością można podzielić na część moją i część męża. Kiedy już każde z nas włożyło ubrania do swojej części to ja spytałam czy w razie wu użyczy mi jedną półkę 😂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Do tej pory nie mogę połączyć w mózgu polskich nazw miesięcy z porami roku, jakie mamy tutaj, z angielskimi nazwami powoli, opornie się przyzwyczajam- więc kwiecień jest ciepły, ale April już chłodny.
      I użyczył półki? Lepiej zażądaj to na piśmie- mój obiecał, a teraz broni jednej, pustej! półki jak lew (ale ma rację, jak jeszcze tam się zadomowię, to już nie będę respektować reszty granic w szafie 😱).

      Polubienie

      1. Coś ty, rozgościł się na amen w swojej części :p Mogę zapomnieć o wolnym miejscu haha. A co do miesięcy to w większości krajów MAJ to po prostu MAY albo inne formy przypominające te nazwę. A w Czechach tymczasem MAJ to KVETEN XD

        Polubione przez 1 osoba

        1. Serio? Czesi- mistrzowie trolowania od stuleci. To tak samo jak z tym ich czerstwym i świeżym chlebem (bo u nich jest na odwrót) i innymi dziwactwami. Nie wiem czy oni podsłuchali kilka wyrazów od innych narodowości, zapisali te, które im fajnie brzmiały, po czym przypisali je randomowo do różnych przedmiotów itp, czy zrobili to z premedytacją ☺

          Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do BurgundowyKangur Anuluj pisanie odpowiedzi