
Jako że wakacje w Europie i w Polsce są drogie, zawsze jeździłyśmy z mamą do krajów arabskich. Z perspektywy czasu nie wiem, czy było to mądre, bo było to ładne kilkanaście lat temu, kiedy nie było tam zbyt bezpiecznie, mama była samotną matką, a ja miałam lat w przedziale 6-15. Żadna z nas nie umiała porządnie angielskiego- mi się nie chciało uczyć, mama nie miała czasu. Za pierwszym razem w Egipcie zwiedzałyśmy razem z grupą naszych rodaków i pod eskortą policji/ wojska, które jeździło z nami we wszystkie historyczne miejsca- to było prawie 15 lat temu albo i więcej. O matko, chyba jestem stara.
Przy okazji jednej z takich wycieczek trafiłyśmy do hotelu zastępczego (jak zwykle bankrutujące polskie biura podróży) i jako ,,nadprogramowi goście” trafił nam się z mamą pokój dla pary i małżeńskie łoże. Pogoda gorąca, ale w pokoju klimatyzacja chłodziła jak szalona, więc (według relacji mamy) zawijałam się w kołdrę niczym mumia (w końcu pobyt w Egipcie do czegoś zobowiązuje: ) ), zostawiając mamę na pastwę mrożącej klimatyzacji. Znacie ten tekst, że jeśli myślisz, że kobiety to słaba płeć, to spróbuj przeciągąć kołdrę na swoją stronę? Wygląda na to, że wyszarpanie kołdry dziecku jest jeszcze trudniejsze, więc musiałyśmy z mamą pójść do recepcji poprosić o drugą kołdrę albo koc. I tu wkracza nasza świetna znajomość angielskiego. Ty, jak jest koc? A bo ja wiem. To po co ja płacę za twoje cotygodniowe zajęcia z angielskiego? Ale ostatnio było o jedzeniu, a nie o ubraniach i kocach. Skoro było o jedzeniu, to wytłumacz panu, że zawijasz się jak burito, a mi zimno!
Pled! Tak, koc to na pewno jest pled. Przecież to takie międzynarodowe słowo (chyba mama za długo uczyła się rosyjskiego w szkole, stąd ten pled). No więc proszę pana, poprosimy drugi pled do pokoju, bo nam zimno. Recepcjonista pokiwał głową i zapewnił, że drugi pled się pojawi jak tylko wrócimy ze swojej kolacji. Cóż, technicznie była to prawda, ale nie cała prawda- otóż po kolacji w naszym pokoju pojawił się bed (czyli łóżko) z prześcieradłem i poduszką. Po pięciu minutach od naszego powrotu do pokoju, pojawił się pan-pokojówka z kołdrą, dopełniając swojego dzieła dostawienia nam dodatkowego łóżka. Teraz nie było gdzie się w tym pokoju ruszyć. Znów czas na mistrzowski angielski! Mama, bardziej wymyślając na poczekaniu nowy język migowy, niż mówiąc po angielsku próbowała wytłumaczyć, że nie potrzebujemy drugiego wielkiego łóżka w tym małym pokoju, tylko ten ,,pled”, który pan trzyma w ręce. Pan zastrzygł uszami na dźwięk słowa pled, usiadł na łóżku i pełnym rozpaczy głosem powiedział, że przecież ,,bed is good” (to łóżko jest dobre). Mama potwierdziła, ale dalej upierała się, że ona chce tylko pled! Teraz pan się rozweselił, no bo jednak chcemy ten ,,bed”, tylko jakoś dziwnie seplenimy mówiąc na nie ,,pled”, ale to nie szkodzi- i zaczął podskakiwać na łóżku aż sprężyny jęknęły, skandując, że ,,bed-is-good, bed-is-good”. Uratował nas telefon z recepcji z pytaniem, czy jesteśmy zadowolone z drugiego ,,bed” (a przynajmniej tak mi się wydaje, bo oczywiście żadna nie zrozumiała co mówił recepcjonista), więc mama rzuciła tylko do słuchawki, że nie chce żadnego ,,bed”, tylko ,,pled” i oddała słuchawkę nadal sprężynującemu na łóżku panu. Chyba recepcja kazała mu się nie przejmować schizofrenicznymi kobietami, pewnie już nie takie rzeczy widzieli w swojej karierze, więc pan-pokojówka w końcu przestał skakać po tym łóżku, złożył je z powrotem na pół i zaczął znosić na dół. Mama go dogoniła, wyszarpała nasz cenny pled ze złożonego łóżka i pan-pokojówka zniknął za rogiem. Dopiero wtedy otworzyłyśmy słownik i okazało się, że koc to blanket, więc nasz pled brzmiał dla nich jak bed, dlatego dostałyśmy całe łóżko. Mama zaczęła wspominać, jak pan-pokojówka skakał na sprężynach łóżka z bananem na twarzy ,,bed is good” i ryczała ze śmiechu tak długo, aż zapłakała całą naszą nową zdobyczną kołdrę. I musiała spać pod mokrą, bo bałyśmy się iść do recepcji prosić o ,,blanket”, bo żadna nie wiedziała, jak to się czyta : )
Także moi drodzy, uczcie się języków, bo nigdy nie wiadomo, co się kiedy przyda w życiu.
Dobre!!! 🙂 🙂 🙂 Czasem nawet niewłaściwa wymowa może całkowicie zmienić znaczenie, a człowiek może wyjść na…. Tu sobie sama dopowiedz. Co nie zmienia faktu, że miałyście ubaw po pachy 🙂 Swoją drogą, stwierdzenie że wakacje w krajach arabskich są tańsze niż w Polsce… Pytanie co w Polsce jast takiego, że ceny mamy kosmiczne.
PolubieniePolubienie
Właśnie nie wiem, czemu te wakacje w Polsce zawsze były takie drogie. Mało ludzi na nie jeździło, bo Bałtyk zimny i dlatego hotele próbowały skroić odpowiednio duże pieniądze z tych nielicznych, którzy przyjechali?
Tak, tak, nawet wymowa zmienia znaczenie. Do tej pory znajduję coś w angielskim, co wymawiałam źle i wychodziło z tego jakieś niecenzuralne słowo, a ja byłam tego nieświadoma : ) W Australii jest tak dużo akcentów i nieświadomych użytkowników języka, więc zamiast poprawiać ludzi, to akceptują każdą przekręconą wymowę- i człowiek całe życie potem mówi ,,siusiak” (wiener) zamiast ,,zwycięzca” (winner) jak ja : )
PolubieniePolubienie
Nad Polsim morzem czy w górach wychodzą z założenia że trzeba turystę wydoić do cna, nie rozumieją przy tym że przez takie podejście turysta już do nich nie wróci.
PolubieniePolubienie
W sumie zachowałyście się racjonalnie, tylko w odwrotnej kolejności 🙂
PolubieniePolubienie
Mądry Polak po szkodzie ? : )
PolubieniePolubienie
Zajrzałyście do słownika. Na końcu 🙂
PolubieniePolubienie
No tak, a mnie fascynuje nacisk na słowo pled. Nie mogłyście użyć słowa koc, bo religia Wam tego zabraniała? 😃
PolubieniePolubienie
”koc” na pewno by nie zrozumieli (co to ma do religii? jakośnie mogę skojarzyć). W Egipcie w sumie bardzo popularne było łączyć większość Słowian w tych samych hotelach, a obsługa bardzo często potrafiła mówić po rosyjsku, więc ja się raczej dziwię, czemu oni nie zrozumieli co to jest ten nieszczęsny pled!
PolubieniePolubienie
Taki żarcik. W moim regionie pled to jak słowo z obcego języka, naprawdę trzeba byłoby się wysilić, żeby wpaść na taki synonim koca 🙂
PolubieniePolubienie
No cóż, mama jest po prostu zdolna : )
PolubieniePolubione przez 1 osoba
teoretycznie, to ja wiem, co to „pled” i teoretycznie kojarzę, czym pled różni się od koca, ale w realu to miałem z tym do czynienia tylko w krzyżówkach, w czasach kiedy jeszcze mnie kręciły…
p.jzns 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
wyjaśniam, tak po linii profesora Bralczyka:
koc brzmi szorstko, bo i sam koc zwykle bywa szorstki…
pled brzmi łagodnie, bo jest to koc z delikatniejsżą teksturą, milszy dla ciała… ale że język polski common staje się coraz bardziej murzyński, tedy teraz zamiast „pled” mowi się „kocyk” i każdy z grubsza wie, o co chodzi,,,
PolubieniePolubienie
Hym, dziwne, przez to twarde ”d” na końcu słowa pled, to kojarzy mi się on z czymś cięższym, grubszym, takim mega kocem do zadań specjalnych. A koc jako coś lżejszego…
PolubieniePolubienie
nie wiem, czy dobrze kombinuję, ale pled to chyba ma takie obszycie na brzegach z tkaniny podszewkowej, stąd to wrażenie twardości… jak komuś czymś takim przyłóżyć, zwłaszcza tak od rogu, to bardziej poczuje, niż zwykłym kocem… tak sobie tylko wizualizowywuję, ale niekoniecznie tak to ma być 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
w ferworze tej /bardzo miłej zresztą/ rozmowy uciekło mi, że nie wiem, jak jest po angielsku ani koc, ani pled, jakoś nie było nigdy okazji, żeby musieć to wiedzieć… tedy sprawdziłem, u wujka Gugla, bo było najbliżej i wyszło tak:
koc = blanket, rug…
pled = plaid(!), rug…
czyli puenta jest taka, że Twoja Mama z grubsza wiedziała, co mówi, tylko tak detalicznie coś poszło nie tak 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hym, zawsze wydawało mi się, że plaid to bardziej oznacza, że coś jest w kratę, w taki szkocki wzór, ale może kocem też jest? Nigdy się z tym nie spotkałam. Wydaje mi się, że mama powiedziała ,,koc” po rosyjsku, bo jej się języki popierniczyły : )
PolubieniePolubienie
nie byłem w Egipcie, ale swego czasu /PRL/ moja Mama często bywała służbowo handlując sprzętem medycznym z ramienia państwowej firmy… a że firma państwowa, to hotele też się dziwne zdarzały… opowiadała, że kiedyś miejscowy partner handlowy, z którym prowadziła negocjacje, gdy się dowiedział, gdzie mieszka, był tak przerażony, że od ręki ogarnął inny hotel na koszt własnej firmy…
co do języka, to Mama akurat znała angielski perfectly, tylko że to był angielski wg. Eckersley’a, „English for foreigners”, a miejscowi akurat często znali nie tą wersję, do tego po łebkach… więc też różne to dziwne miewało efekty…
p.jzns 🙂
PolubieniePolubienie
Podejrzewam, że miejscowi z tych opowieści mogli być nawet native speakerami. Gdzieś widziałam ostatnio mapkę Europy z zaznaczonymi krajami, które mówią po angielsku (Wielka Brytania i UK), po czym zaznaczone były kraje, które mówią ZROZUMIALE po angielsku (i wtedy była zaznaczona znaczna część Europy- jak Niemcy, Belgia, cała Skandynawia, itd : )).
Ci z Egiptu też pewnie nauczyli się bardziej od turystów niż z książek, ale w językach byli świetni. Nawet nauczyli się po polsku ,,kochanie jak się masz” i ,,dla ciebie kochanie dobra cena” : )
PolubieniePolubienie
Haha ale się uśmiałam, naprawdę świetna historia i pewnie będzie opowiadana z pokolenia na pokolenie 😄 Odważne kobiety, nie ma co 😊 Ja zakończyłam moją naukę angielskiego na studiach i od tego czasu nie miałam okazji posługiwać się tym językiem. W którymś momencie zauważyłam, że mam w głowie totalną czarną dziurę i choć rozumiem angielski, za cholerę chyba nie skleciłabym zdania. A więc nauczyć się to jedno, ale też ćwiczyć trzeba regularnie żeby wiedza nie wyparowała z głowy.
PolubieniePolubienie
Czasami się zastanawiam, jak myśmy przetrwały za granicą bez znajomości języka 🙂
Tak, nauczyć się to jedna sprawa, ale potem pilnować, żeby ciężko zdobyta wiedza nie wyparowała to inna para kaloszy. Często też mamy zasób słownictwa czynny (czyli ten, który używamy) i pasywny (który mimo że świetnie rozumiemy z ust innych, to nigdy sami nie używamy tych słówek). Mi w angielskim bardzo pomogło słuchanie YouTubów, bo to była moja słaba strona, Problem mówienia rozwiązywałam schizofrenicznie gadając do siebie, polecam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jakoś do Egiptu nigdy mnie nie ciągnęło. Trochę strasznie jeździć w takie miejsca, a bez języka to już w ogóle… Odważna ta mama. 🙂 Ale historia świetna 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W tych krajach co rusz są jakieś zawirowania, ale raczej nigdy nie wyściubiałyśmy nosa z hoteli, chyba że na jakąś zorganizowaną wycieczkę. Teraz cieszę się, że się odważyłyśmy : )
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nigdy nie miałam talentu do języków obcych i żałuję, bo są wiadomości na CNN, a ja nie kumam!
PolubieniePolubienie
Ten brak talentów do języków to wmówiła nam szkoła- do tej pory ludzie bardzo dobrze uczą się języków obcych samodzielnie, na kursach, od innych, a po szkołach nikt nic z siebie wydukać nie może : (
PolubieniePolubienie
Przyznaję się, że nigdy nie ciągnęło mnie. Po prostu kiedyś nie myślało się, że trzeba stąd wyjechać.
PolubieniePolubienie
Jak już się uczyć, to przede wszystkim angielskiego i hiszpańskiego…prawie cały świat otworem
PolubieniePolubienie
Ludzie stawiają też na rosyjski, chiński i arabski ze względów handlowych, dodałabym też portugalski. Ostatnio czytałam, że językiem przyszłości jest tak na prawdę francuski, bo ludność świata, która mówi po francusku przyrasta w najszybszym tempie, a poza tym pojawiają się tam inwestycje, rusza gospodarka itd, więc kto wie, może znowu francuski wyprzedzi angielski? Albo wygryzie go suahili, jeśli te szcześć wielkich krajów afrykańskich zawiąże ze sobą koalicję, jak planują i też ruszą gospodarkę.
PolubieniePolubienie
Wszystko się zmienia…Chińczycy są bardzo agresywni gospodarczo…kto wie.
PolubieniePolubienie
Bardzo dobra historia 🙂
Wspomnę, że dla ludzi mówiących po arabsku, słowo pled może być podwójnie zagadkowe gdyż w arabskim nie ma litery P. Polska to po arabsku Bolanda.
Tym bardziej słowo pled kojarzyło im się ze słowem bed.
Natomiast na australijskim gruncie… moje żona poszła kiedyś do sklepu kupić spodnie.
Jedne nawet jej się spodobały, ale wolałaby żeby nie miały kantu więc powiedziała:
I like this one, but without kant.
Niestety po angielsku to się pisze cunt.
PolubieniePolubienie
Hym, nie wiedziałam o tej literze p w arabskim. Wiem, że Iranki z pracy pytały mnie, czemu Polska to Poland, skoro w ich języku Polska to Lechistan. CHyba wzięłosię to od naszych lasów, i większość naszych sąsiadów na wschód nazywa nas Lachami.
Co do spodni bez ”cuntu” to tragiczne przejęzyczenie, chciałabym zobaczyć minę sprzedawcy 🙂 W USA pewnie padliby na zawał, bo to już przekleństwo dużego kalibru.
PolubieniePolubienie
Dobrze, że nie przyniósł samego łóżka, ale i „pled” bez niego nadal byście zamarzały.
Musisz mieć bardzo odważną mamę… i rozrywkową. Dzięki temu będziecie miały wiele wspomnieć, takich z dużym uśmiechem 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zdecydowanie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kocham takie historie 😀
I znowu potwierdza się prawdziwość sentencji pn. „podróże kształcą” 🙂
PolubieniePolubienie
I to bardzo kształcą, we wszystkich dziedzinach i z zaskoczenia 🙃
PolubieniePolubienie
Znajoma doskonale znala angielski, ale kiedy przyjechała do Birmingham, gdzie sporo obcokrajowców, a każdy mówił swoim angielskim, okazało się, że jej książkowy angielski nie wystarczył, dlatego pierwszy miesiąc to były rozmowy z ludźmi, by dostosować się do tutejszych warunków.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubienie
A historyjka zabawna, bo mamę masz wyjątkową.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubienie
Dziękuję bardzo! Tak, mama jest wyjątkowa.
Z tą historyjką z Birmingham się zgadzam w stu procentach. Tak samo wyglądał mój pierwszy miesiąc albo i dłużej w Sydney, kiedy trzeba było przyzwyczaić się do miałczącego angielskiego Chińczyków i całej południowej Azji, do nosowego angielskiego Hindusów, i do za szybkiego angielskiego tych z Ameryki Południowej 😱
PolubieniePolubienie